Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.


Modlitwa Inna Niż Wszystkie
Rodzina i bliskie osoby jako strażnicy i źródła konfliktów.

 Autorka Magdalena Romanowa.

      Praca z modlitwą, z intencjami proszenie Boga o wszechstronne wsparcie nie pozostały bez wpływu na otaczające mnie, najbliższe osoby tj. rodziców. Stali się weryfikatorami, co być może miało źródło w złożonych kiedyś Ślubowaniach Amitaby i proszeniem ich o taką weryfikację. Link
Niemniej zawsze czułam, że mają mnie na oku: co robię, gdzie wychodzę. Ta uwaga rodziców nie przekładała się jednak na jakieś wsparcie czy troskę, odczuwałam jako nadmierną ciekawość w nie wiadomo jakim celu. Bardziej uaktywniali się, kiedy w moim życiu pojawiały się jakieś osoby nowo poznane. Nigdy też nie stawali za mną, kiedy były jakieś niesnaski z innymi, a wręcz popierali innych i dokładali mi jeszcze od siebie. Latami biłam się z myślami, czemu tak się dzieje i niestety cierpiałam. Wszystkie moje wypowiedzi, pomysły, wprowadzanie zmian, innowacji były krytykowane i z miejsca utrącane, a moje poglądy określane jako błędne, większość rozmów przeradzała się w kłótnie, których ja byłam zawsze winna. Bliscy z rozpędu chyba obwiniali mnie również za błędy swoje i innych. Po rozmowach z nimi czuła się wyczerpana, bez energii. Nie dawali mi tez spokoju nawet jak mieszkałam w innym mieście. Według nich muszę być na każde ich zawołanie, mam porzucać swoje sprawy dla nich- zawsze.
     Praktycznie nie mogłam się rozwijać jako osobowość i poznawać siebie, chwalona jednak byłam za wszystko, co było po ich myśli, nawet jeśli mi to na złe wychodziło. Uczona byłam m.in. nie sprzeciwiać się innym oraz tego, aby się nie gniewać, nawet kiedy to słuszne. Nawet nie mogłam się śmiać, cieszyć i żartować- wtedy byłam określana jako osoba złośliwa, wredna, wywyższająca się. Wszelkie osoby, które zaczynały ze mną konflikt lub o których się wypowiadałam, że zauważam ich złe postępki, negatywne przejawianie się były usprawiedliwiane przez bliskich. Zawsze i wszędzie byłam też porównywana do innych, zawsze wypadało to na moja niekorzyść. Bliscy tak samo postarali się, by zdyskredytować mnie w środowisku, bym wypadła jako osoba niegodziwa, niewiarygodna, a nawet nienormalna.
Inne osoby z różnych kręgów i miejscowości, potwierdzały moje spostrzeżenia, że coś jest nie tak. Określali to słowami: że jestem trzymana pod kloszem, że jestem ograniczana, że na nic mi nie pozwalają. Zastanawiali się, co z rodzicami jest nie tak: ” Co oni od ciebie chcą? co oni mogą tobie zarzucić? Przecież jesteś fajną i mądrą dziewczyną. „ To właśnie rodzice moi byli określani przez moich znajomych jako dziwni, niezrozumiali, negatywni, pastwiący się. Jak wspomniałam bliscy uaktywniali się podczas wizyt znajomych, bardzo się nimi interesowali. wypytywali się ich i o nich. Po początkowej fazie przymilania i wzbudzania zaufania u moich znajomych, zaczynali krytykować mnie przy nich i za oczami, a także obrzydzali mi moich znajomych wytykając ich wady i złe postępki, które według moich bliskich dokonywali przeciwko mnie, przekonywali, że chcą mnie wykorzystać i są złymi osobami. Nie miała tu znaczenia płeć moich znajomych, część z nich była nawet wyrzucona z domu, a nikomu nie przeszkadzali. Teraz wiem, że chodziło moim bliskim o to, bym została sama jak palec, by nikt nie miał na mnie wpływu, by nikt mi nie powiedział, jacy są naprawdę oraz by mieć mnie tylko dla siebie. Często wspominali, że nikt mi nie uwierzy, jak opowiem, co się dzieje w domu i tak rzeczywiście było. Kto dziecku czy nastolatkowi uwierzy? Wierzyły tylko osoby, które te zachowania widziały osobiście oraz osoby, które same przeżyły podobne sytuacje w swoich domach.
      Czasami odechciewało mi się od tego żyć. Wiem jednak, że w dużej mierze bliscy robili to w nieświadomości swoich czynów, może nawet w dobrej wierze. Byłam za to wielokrotnie przepraszana, nawet ze łzami w oczach i ze skruchą, były nawet prezenty, by to wynagrodzić. Niestety widać tu realizowany plan do upadku mojego ducha, który ponownie zaczął się przejawiać kiedy zaczęłam modlić się do Boga, medytować i pracować z intencjami oraz szukać wiedzy o mojej Duszy, i o duchowości.
      Najpierw rodzice zaczęli się dziwić, zwracać uwagę co robię, a nawet podsłuchiwać jak się modlę i co mówię. Potem pytali, co robię, dyskutowali ze mną, zaprzeczali istnieniu Boga a nawet wyganiali mnie do kościoła, bo dom nie jest od tego, żeby się modlić. Podśmiewali się, przeszkadzali w modlitwach, grozili. Jak to nie pomogło, zaczęło się ostrzej, jak za dawnych lat awanturowanie, krytyka mojej osoby według dawnego i znanego już i schematu. W wyniku pracy z modlitwami, poszerzyło mi się postrzeganie Dusz
Dusze rodziców przychodziły z pretensjami, że im modlitwy moje przeszkadzają, bo nie mogą spać (być wciąż nieprzytomne?). Doszło do tego, że powtarzała się reakcja bliskich po modlitwie, co niedzielę trzeba mnie było ” ukarać” wszechstronną krytyką, awanturą, która miała mnie postawić do pionu, wstrząsnąć mną a pewnie i obrzydzić Boga na zasadzie prostej metody skojarzeń, tresowania którą opisał choćby Iwan Pawłow. Mocniejsza reakcja była według mnie, jeśli tematy, które poruszałam, są bolesne dla ich ich Dusz.
      A jak sobie poradziłam? Nadal pracuję z intencjami i nie mam zamiaru przestać się modlić, co im do tego?
Jeśli reagują, przeszkadzają, zwracam się do Boga o interwencję i argumentuję, że mi przeszkadzają w pracy, chcą zaszkodzić, a ja im złego nic nie robię, a nie mogę pracować. Opisuję Stwórcy jak konkretnie mi oporują, które ich zachowania mi przeszkadzają. Wcześniej też pytałam Boga, o co chodzi im i ich Duszom, co im przeszkadza, a także co ja mogę zrobić by ich nie drażnić. Proszę też o sąd boży między nami. Cały czas proszę Boga o przytomność dla mnie i mojej Duszy, co pomaga również wyłapać, kiedy inni próbują mnie podpuścić, wpakować w kłopoty lub wysługiwać się mną. Pytam też- co zrobić Boże- jak nie wiem. Czasem też, jak precyzyjnie określę, co mnie gnębi, znajduje odpowiednią modlitwę czy artykuł. Modlę się też wstawienniczo do Boga za moich bliskich, o przytomność dla nich. Ostatnio odkryłam modlitwę i możliwość prośby do stwórcy o podwyższanie wibracji pomieszczeń i osób. Widzę tego pozytywne efekty.
Myślę, że ich drażni jak mi się dobrze dzieje, jak ktoś mi pomaga, jak mam pieniądze, jak wyjeżdżam w podróż (wtedy wydzwaniają z rozmaitymi problemami, by mi popsuć odpoczynek), jak się rozwijam, jak idę swoją droga, jak robię po swojemu, jak jestem szczęśliwa. Według mnie nie podoba im się, że chce i porzucam wzorce, które wpajali, wkodowywali mi od dziecka i że nie chce przejawiać wzorców, na jakie zostałam przez nich inicjowana, np. że mężczyźni to zło i nie warto mieć dzieci .
   Jak widać te wszystkie reakcje bliskich wpisują się idealnie w strażnikowanie rodziców i ich Dusz nade mną. Warto powtarzać tu modlitwę „Zła teściowa i inni, modlitwa uwalniająca”,Link „Socjopaci, psychopaci wokół nas, Link„Moja miłość jest dla wszystkich„Link, „Ludzie bez serca. Modlitwa uwalniająca„Link oraz inne podobne. Można przejrzeć modlitwy i kierować się po prostu sercem w ich wyborze. Warto przemyśleć i oddać nasze intencje przyciągania takich osób i dlaczego wybraliśmy takie towarzystwo do teraźniejszej inkarnacji. Oczywiste jest, że należy przerobić intencje strażnikowania oraz pokłony uzdrawiające relacje. Oddaję też dla Boga wszelkie negatywne odczucia we mnie, jakie się pojawiają we mnie pod wpływem zachowania bliskich, proszę, by zabrał ta irytacje i żal, czy gniew, a nawet smutek. Ale już tak mocno nie dotyka mnie to, jak pracuję nad otwarciem swojego serca i podwyższam swoich wibracji po prostu poprzez modlitwy do Boga. Staram się wybaczyć i zrozumieć, że to takie same Dusze jak moja, męczące się ze swoja nieprzytomnością i wzorcami, uwikłane w rozmaite umowy.

Dopisek Sławomira Majdy. Skojarzył mi się z tymi uwikłaniami inny wzorzec: mianowicie Pigmaliona, w kontekście ucieczki żony od męża, który zapłacił za jej edukację. Oba tematy wydają się być zupełnie oddzielonymi, ale coś je łączy ze sobą. Może idea opuszczenia środowiska, wyrwania się z zasklepionych wzorców,  albo chęć uwolnienia się od skutków ślubowań i misji? 


Opublikowano: 15/11/2015
Autor: s_majda


Komentarze

Dodaj komentarz

Ten wpis ma 1 komentarz

  • s_majda pisze:

    Przeczytałam ….. To niesamowite, jak Bóg odpowiada natychmiast. Dla mnie wrażenie, jakbym to ja pisała. Bardzo prawdziwe dla mnie. Dziękuję Autorce za te słowa. Po 2 pokłonach moja mama jakby się wycofała ze swej misji pilnowania mnie. Niemniej jeszcze musi wiedzieć co się u mnie dzieje. Czy ktoś mnie odwiedził, co i jak zrobiłam… Mogłabym wymieniać bez końca. Nie o to jednak chodzi. Ich rady dotykają mnie   mniej boleśnie, gdy uświadomilam sobie, jak trudną rolę przyjęły ich dusze. Oni stworzyli mi i mojej duszy idealne warunki do odpracowania naszej karmy. Nie dali mi niczego mniej ani więcej, niż to, na co  umówiły się nasze dusze. Kiedy analizuję, moje życie, dzieciństwo, poszukiwania, to zazębiają się z naszymi przeżyciami z wcześniejszych inkarnacji, o których wiem. No cóż trzeba mi im podziękować. Ale to nie znaczy, że mam godzić się na wszystkie ich warunki i wysłuchiwać jaka jestem beznadziejna, rozrzutna itd. Z otrzymanego listu.